eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPodatkiGrupypl.soc.prawo.podatkiPrawo przeciw namRe: Prawo przeciw nam
  • Data: 2004-12-31 20:51:07
    Temat: Re: Prawo przeciw nam
    Od: RoMan Mandziejewicz <r...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Hello Gotfryd,

    Friday, December 31, 2004, 7:24:16 PM, you wrote:

    >>+ Ja? Możesz podać źródło tej rewelacji?
    > Włażę pod stół.

    I nic nie słyszę... ;-P

    > Tendencyjnie przyczytałem pytanie i nie sprawdziłem że
    > nie zajmowałeś stanowiska !

    Ale mogę zająć? ;-)

    Zajmę, w skrócie:

    1. Faktem jest, że oprócz samochodów w całkiem przyzwoitym stanie
    sprowadza się obecnie sterty jeżdżącego złomu, za który np. Niemcy
    nawet Polakom by dopłacili, żeby tylko chcieli je wziąć. I Polacy
    biorą wszystko, co jest w stanie dojechać do granicy.

    2. Faktem jest, że badania techniczne samochodów sprowadzanych są
    fikcją.

    3. Faktem jest, że kilkaset tysięcy sprowadzonych pojazdów całkowicie
    zniszczyło wewnętrzny rynek samochodów zarówno nowych jak i używanych.

    4. Faktem jest, że nikt nie wymyślił metody na niedopuszczenie na nasz
    rynek dodatkowych jeżdżących stert złomu.

    Jeśli chodzi o moją _osobistą_ opinię, to zawsze byłem przeciwnikiem
    kupowania samochodów używanych. Wychodzę z założenia, że za wyjątkiem
    naprawdę nielicznych przypadków losowych nikt przy zdrowych zmysłach
    nie sprzedaje samochodu, który sie dobrze sprawuje (uogólnienie
    świadome). Nie oznacza to jednak, że mam zamiar komukolwiek zakazać
    sprzedawania używek - byłoby to absurdalne. Jest to po prostu mój
    świadomy wybór. Pierwszy samochód, jaki kupiłem był samochodem nowym,
    do dzisiaj z tego jestem zadowolony, przejechałem nim ponad 179
    tysięcy kilometrów i wiem, że jest bardzo prawdopodobne, że przejedzie
    drugie tyle. I kolejnym samochodem będzie zapewne też samochód nowy.
    Po prostu nie stać mnie na kupowanie samochodu używanego - naprawy są
    za drogie.

    Twierdzenia, jakoby sprowadzanie z zachodu setek tysięcy samochodów
    miało poprawić stan bezpieczeństwa na drogach jest demagogiczne - te
    stare kaszlaki, kanciaki czy inne Poldoloty wcale nie trafiają na
    wysypiska. Trafiają one do tych, którzy nie są wystarczająco
    obrotni/nie stać ich, żeby pojechać sobie na zachód po inny samochód.
    Na dokładkę raptowny spadek cen samochodów uzywanych w Polsce
    spowodował, że teraz sprzedający nawet już nie starają się usuwać
    usterek ze sprzedawanych samochodów - oznaczałoby to dla nich
    konieczność dopłacenia do interesu... W efekcie mamy kilkaset tysięcy
    samochodów na drogach więcej i - zapewniam - czuje się to na drogach.
    Samochody stare, pochodzące z naszego rynku są w jeszcze gorszym
    stanie technicznym i poziom bezpieczeństwa jednak spada :-(

    Czy da się temu w jakikolwiek sensowny sposób przeciwdziałać? Ja nie
    mam pomysłu :-( Pomysł ze stawką zależną od pojemności silnika i
    spełnianej normy czystości spalin pozornie jest dobry a w
    rzeczywistości służy zapychaniu gęby głodnemu budżetowi. Na dokładkę
    promuje samochody o marniutkich silniczkach i słabym wyposażeniu - bo
    zazwyczaj idzie to w parze - w tym wyposażeniu związanym z
    bezpieczeństwem.

    Co pozostaje? Ostra selekcja stanu technicznego - niebezpieczeństwo
    nadużyć i korupcji. I jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, oberwie
    szary Kowalski za jeden samochód a importerzy masowi i tak sobie
    poradzą.

    Podsumowując: jest problem i to poważny. Nasze drogi nie wytrzymają
    tak raptownego wzrostu ilości samochodów. Sprowadza się samochody w
    marnym stanie technicznym, za kierownice siada coraz to więcej osób,
    które kisiły prawo jazdy przez 20 czy 30 lat w szufladzie i ostatnio
    za kierownicą siedziały na egzaminie zdawanym na wczasokursach za
    komuny.
    Jakby tego było mało, to zazwyczaj radośni posiadacze świeżo
    sprowadzonych pojazdów wycyckali się do reszty na zakup i opłaty i
    teraz nie bardzo ich stać na doprowadzenie tego do przyzwoitego stanu
    technicznego.

    Podam prosty przykład: 'odziedziczyłem' PF125p z 1976 roku. Nie jest
    on mi za bardzo potrzebny ale zezłomować było żal a sprzedawalny też
    nie był. Ostatni przegląd rejestracyjny był w sierpniu tego roku.
    Przeszedł go, pomimo potłuczonej przedniej szyby dokładnie na linii
    wzroku kierowcy, niesprawnemu układowi kierowniczemu, hamulcom i
    niedziałającego pasa bezpieczeństwa kierowcy...
    Doprowadzenie go do stanu umożliwiającego przejście z trudem uczciwego
    przeglądu kosztowało 750 PLN - z uzyciem części ze szrotu i przy
    pomocy znajomego, bardzo taniego mechanika. To jest kwota
    przekraczająca obecną wartość rynkową samochodu.

    Dlaczego o tym piszę? Bo tak wygląda obecna rzeczywistość
    motoryzacyjna - łatwie dać w łapę 20 PLN diagnoście niż wydać 750 PLN
    na naprawę samochodu wartego 500 PLN. Mnie było stać na kaprys
    naprawienia pojazdu i stoi sobie na podwórku, czekając na wiosnę,
    kiedy być może mojemu synowi zechce się wziąć za blacharkę i
    doprowadzić go do przyzwoitego stanu optycznego. Ale jest obecnie
    sprawny. Jednak dla większości posiadaczy nastoletnich samochodów -
    bez względu na to czy naszych czy zachodnich - na takie ekstrawagancje
    nie stać.

    Dlatego też będę się upierał, że jednak w jakiś sposób nalezy położyć
    tamę i zabezpieczyć nas przed sprowadzaniem _dodatkowego_ złomu, który
    pogorszy i tak już złą sytuację na drogach.

    --
    Best regards,
    RoMan mailto:r...@p...pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1