Witajcie.

Trafila mi sie malo przyjemna sprawa.

Ponad dwa lata temu wyprowadzalem sie z wynajmnowanego lokalu.
Wszystkie zobowiazania wynikajace z wynajmu uregulowalem.

Dzisiaj dostalem pismo z firmy windykacyjnej domagajace sie
splaty "zadluzenia" za niezaplacone f-ry, z ktorych najnowsza
wystawiona byla we wrzesniu 2001, najstarsza w styczniu 2001.
F-ry dotycza "refaktury za polaczenia telefoniczne".
F-ry z pewnoscia zaplacilem.

W "miedzyczasie" zmianialem miasto, bank itd i znalezienie
kwitow moze troche potrwac. Narazie szukam u siebie,
byc moze bede musial prosic bank o stare wyciagi...

Przeczesalem archiwum pod katem przedawnien roszczen,
ale dyskusje dotyczyly glownie ZUS/US.
Jak wyglada to w tej sytuacji?
Znalazlem informacje, e przedawnienie nastepuje po dwoch latach.
Prawda to?

Dlaczego pytam o przedawnienie jesli zaplacilem?

Zaczyna mi switac pewien scenariusz - f-ry o ktorych mowa
placilem gotowka w "kasie" firmy. Uklady z ksiegowa prowadzaca
"kase" byly towarzyskie - po prostu odhaczala nasze zobowiazania.
Prawdopodobnie nie mam potwierdzen na te wplaty (wlasnie szukam).
Byc moze ksiagowa ukrecila interesik na moich wplatach...
Wiem, moja glupota...

Na wszelki wypadek pytam wiec o przedawnienie.
Jesli nie ma ono miejsca bede myslal jak udowodnic wplaty.

Swoja droga, to jest dowod na to, ze w interesach nie ma
miejsca na zaufanie...

q