On Sat, 23 Sep 2006, Piter wrote:

>> Czy to się nie nazywa przypadkiem "produkcja"?
>
> Wedlug mnie jest to zjawisko dokladnie odwrotne.

Ale mi chodziło o formalne określenie - zdefiniuj proszę co to
jest "produkcja"!
Hint: nie bez powodu powołałem się na *rozkładanie* węgla na
czynniki pierwsze :O

> Czyli kupuje samochod i sprzedaje go na czesci.

1. nie masz cześci
2. żeby sprzedać musisz przekształcić samochód w części.

> Ja nic nie produkuje bo te
> elementy mam gotowe.

Jakbyś kupił to byś miał. Nie masz, musisz wyprodukować z materiałów
które zakupiłeś :)
Ba, nie masz ich w PRAWNYM sensie.
Jak kupisz samochód, to *nie masz* osobnego akumulatora, kierownicy,
karoserii, opon... jest przepis prawa cywilnego który o tym stanowi,
art. 51 do 52, dzięki temu nie możesz od kogoś komu sprzedałeś
samochód żądać później zwrotu akumulatora, świec zapłonowych, opon,
rury wydechowej (i tak aż do ostatniego nitu :)) - powołując się
na to że przecież owych świec i opon nie sprzedałeś :]
Czynność "dołączania" lub "odłączania" IMO przekłada się również
na produkcję (tj. nie tylko "dołączanie" lub "odłączanie" jest
produkcją, ale w drugą stronę tak).

> Musze je tylko odkrecic :)

Ale popatrz na to formalnie: co za różnica, czy ktoś musi "tylko
odkręcic" czy też "tylko wytłoczyć" albo "tylko nagwintować",
w zależnosci od tego o jakiej części mówimy?
Musi:
- kupić *materiał* z którego to coś zrobi
- włożyć *pracę* w przekształcenie tegoż materiału w produkt docelowy.
Tak czy nie?
Fakt czy potrzebne nam śrubki istnieją w danej rzeczy jako potocznie
rozumiane "gotowe" jest bez znaczenia - prawnie ich tam nie ma!
:)

pzdr, Gotfryd