Witam!
Śpiesze z wyjasnieniem jak zakonczyla sie moja sprawa w kwestii zwrotu
nadplaty podatku przekazem pocztowym, a nie przelewem na konto bankowe.
Co prawda zalatwianie czegokolwiek w US przypominalo mi troche film
kreskowkowy pt. "12 prac Asterixa" :-), ale dopielem swego. Nie bede juz sie
opiwywal, ze co do moich zadan zwrotu oblugi niektorzy pracownicy spogladali
na mnie, jakbym zadal czegos nadzwyczajnego. I tak od okienka do okienka, az
znalazlem sie w ksiegowosci.
Skonzcylo sie to tym, ze zazadalem odnalezienia zlozonego przeze mnie NIP3 i
wyjasnieniu mi dlaczego postapiono tak, a nie inaczej.
Po dwoch godzinkach zadzwoniono do mnie z US i poinformowano mnie, ze mam
sie do nich zglosic po 16 zl - bo tyle mnie kosztowal przekaz. Jednakze
zadzwonil do mnie pracownik, ktory sie pomylil i z rozmowy wynikalo, ze to
ta konkretna osoba z wlasnej kasy odda mi te pieniadze nie chcac miec
problemow ze swoim szefem. Co parwda wspanialomyslnie darowalem ta kwote,
poniewaz pomylki zawsze i wszedzie sie zdarzaja, ale dla mnie w tym miejscu
byla wazna chocby satysfakcja.
Pozdrawiam