Dziś Dzień Wolności Podatkowej 2022
2022-06-13 11:26
13 czerwca 2022 - Dzień Wolności Podatkowej © fotomatrix - fotolia.com
Przeczytaj także: Dzień Wolności Podatkowej w UE 2023. Polska na 10. pozycji w Europie
Na opłacenie wszystkich danin, czyli podatków, niezależnie od tego jak się nazywają, w tym opłat i składek, a które są przymusowe, pracujemy 163 dni (sto sześćdziesiąt trzy) z 365, czyli o 9 dni krócej niż w roku 2021.W zbliżonym terminie do obecnego DWP przypadł 14 czerwca w latach 2008 i 2009. W 2021 roku Dzień Wolności Podatkowej przypadał 22 czerwca, w 2020 roku – 10 czerwca, w 2019 roku – 8 czerwca, a w roku 2018 – 6 czerwca.
W ciągu roku pracujemy, jednocześnie zarabiamy i płacimy podatki oraz składki bez rozdzielania tych czynności. Gdybyśmy jednak umownie od początku roku w pierwszej kolejności opłacali wszystkie podatki zapłacone w ciągu całego roku, to dzień, w którym pieniądze po wcześniejszym opłaceniu wszystkich nałożonych na nie obciążeń, byłyby symbolicznym Dniem Wolności Podatkowej.
Do obliczenia Dnia Wolności Podatkowej służy relacja udziału wszystkich wydatków sektora publicznego (tj. budżetu państwa, wydatków samorządów, rządowych funduszy celowych itp.) do Produktu Krajowego Brutto.
Znacząca zmiana daty Dnia Wolności Podatkowej na korzyść obywateli jest wynikiem wyłącznie nominalnego wzrostu PKB w relacji do wydatków sektora publicznego. W roku 2022 wygaszana jest większość wydatków rządowych m.in. związanych z tzw. tarczami, które sprawiły, że DWP w roku 2021 przypadł 22 czerwca. W roku 2022 liczne wydatki rządowe są praktycznie zamrożone, w tym m.in. wynagrodzenia w sferze budżetowej względem wzrostu PKB, którego nominalne powiększenie jest w części wynikiem inflacji.
Rosnący dług publiczny jest też podatkiem, tyle że płacony w ratach przez żyjące pokolenia i jeszcze nienarodzone. Jest miarą poważnej wady ustrojowej i choroby obecnego modelu demokracji.
W ciągu 2 lat długi zaciągnięte na poczet przyszłych pokoleń wzrosły o ponad 364 miliardy złotych!
Metoda liczenia długu publicznego wg Polski i Unii Europejskiej różni się.
Według krajowej metodyki dług publiczny na koniec 2019 roku wynosił ponad 990 miliardów, złotych a na koniec grudnia 2020 roku przewyższył 1 bilion 111 miliardów złotych, by pod koniec 2021 roku sięgnąć 1 biliona 148 miliardów złotych.
Według Eurostatu dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w Polsce na koniec 2019 roku wynosił ponad 1 bilion 45 miliardów złotych (czyli o 55 miliardów więcej niż według polskiej metodyki), a na koniec 2020 aż 1 bilion 336 miliardów złotych (o prawie 225 miliardów więcej). Rok 2021 zamknięto tak liczonym długiem na poziomie 1 biliona 410 miliardów złotych (prawie 262 miliardy wyższym niż według polskiej metodyki).
fot. fotomatrix - fotolia.com
13 czerwca 2022 - Dzień Wolności Podatkowej
KOMENTARZE EKSPERTÓW:
Komentarz do Dnia Wolności Podatkowej w 2022 roku dr Kamila Zubelewicza, Collegium Civitas, b. członka Rady Polityki Pieniężnej: „Syntetycznym źródłem danych na temat kondycji sektora rządowego i samorządowego w Polsce, rozumianego zgodnie z metodyką unijną, są Wieloletnie Plany Finansowe Państwa (WPFP), publikowane – poza rokiem 2020 – od 2010 roku.
Można zauważyć pewną prawidłowość w konstruowaniu WPFP – plany na bieżący rok częściej uwzględniają szybszy wzrost deficytu względem PKB w stosunku do wyników roku poprzedniego; obietnice ograniczania tego deficytu względem PKB są natomiast regularnie składane dla trzech kolejnych lat objętych planami. O ile jednak w 2013 roku planowano w tej perspektywie ograniczenie deficytu do 1,6% PKB, o tyle obecnie przewiduje się jego redukcje do 2,5% PKB.
Udział długu publicznego w PKB, nie licząc przesunięć części środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych, rósł systematycznie do 2017 roku. Dopiero lata 2018–2019 dawały szansę na odwrócenie tego trendu. Zwiększenie wydatków publicznych związanych z tarczami antycovidowymi zachwiało jednak tą zmianą. W najbliższych latach mało prawdopodobna wydaje się nominalna redukcja długu. Przy rekordowo niskich i malejących realnych stopach procentowych jego spadek w proporcji do PKB osiągany jest obecnie kosztem oszczędzających w pieniądzu.
Wzrost udziału dochodów i wydatków publicznych w PKB odbywa się równolegle. W ciągu ostatnich 10 lat Polska gospodarka stała się bardziej zdominowana przez państwo i samorządy. W efekcie obserwujemy klasyczny efekt wypierania prywatnych inwestycji przez zadłużenie publiczne, tylko w części przeznaczana na wydatki inwestycyjne.
Wcześniejsze obchody Dnia Wolności Podatkowej w 2022 roku wynikają z redukcji wydatków publicznych o wydatki związane z tarczami antycovidowymi. Równolegle obserwujemy szybki wzrost inflacji. W 2021 roku zakładano, że w 2022 roku wyniesie ona… 2,8%, w kwietniu 2022 roku szacunki na ten rok podniesiono do 9,1%. Z jednej strony zatem mamy do czynienia z ustalonym w ustawie budżetowej nominalnym limitem wydatków publicznych. Z drugiej strony zaś szybki wzrost PKB po okresie zamrażania gospodarek oraz wysoka inflacja wywołana czynnikami popytowymi i podażowymi skutkują wysokim wzrostem nominalnego PKB. W efekcie udział wydatków publicznych w PKB w stosunku do ubiegłego roku spadł, ale nadal jest daleki od historycznych minimów.
W kontekście tych rozważań warto przypomnieć sytuację z 2016 roku, kiedy to nowy rząd nie zwiększył nominalnie wydatków publicznych w stosunku do roku poprzedniego. Przy utrzymującej się deflacji pozwoliło to przedsiębiorcom na przeorientowanie produkcji na bardziej rynkową i zaowocowało szybkim wzrostem gospodarczym w kolejnych latach.”
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, przypomniał, że Centrum im. Adama Smitha prezentuje Dzień Wolności Podatkowej nieprzerwanie od 1994 roku. Inicjatorem Dnia Wolności Podatkowej w Polsce był Krzysztof Dzierżawski (1948–2004), ekspert Centrum. Dzień Wolności Podatkowej w 2022 roku przypada 13 czerwca i jest 9 dni wcześniej, niż w ubiegłym roku. Wcześniejszy Dzień Wolności Podatkowej nie jest świadomym i zaplanowanym działaniem rządu na rzecz zmniejszenia ciężarów podatkowych w Polsce, ale efektem nominalnego wzrostu PKB spowodowanego głównie inflacją. Działanie rządu sprowadza się nie tylko do podwyższania opodatkowania, ale dalszego komplikowania systemu podatkowego w Polsce. System ten został sklasyfikowany w ramach państw należących do OECD na przedostatniej pozycji ze względu na brak jego przejrzystości oraz jego zawiłości. Przedostatnie miejsce zostało przyznane przed wejściem w życie rozwiązań tzw. Polskiego Ładu. Do czasu jego wprowadzenia według rankingu Banku Światowego „Doing Business” z roku 2020 rozliczanie podatków w Polsce zajmowało już 334 godziny, a w Estonii 50 godzin.
System podatkowy upodobnił się do biurokratycznej oraz opresyjnej podatkowej pańszczyzny, w której nie sposób znać po tzw. Polskim Ładzie nawet jej prawdziwego wymiaru. Samodzierżawie podatkowe połączone z darwinizmem interpretacyjnym przepisów podatkowych stało się największym zagrożeniem dla przewidywalnego prowadzenia działalności gospodarczej dla polskich firm rodzinnych. System nie nadaje się do kolejnych korekt oraz liftingów, a do całkowitej zmiany.
Podatki w naszym państwie nie mogą być źródłem dodatkowej destabilizacji aktywności społecznej oraz gospodarczej uniemożliwiającej bezpieczne i przewidywalne zarówno życie, jak i prowadzenie działalności gospodarczej.
Zdaniem prof. Konrada Raczkowskiego, dyrektora Centrum Gospodarki Światowej UKSW, „Dzień Wolności Podatkowej dla wielu może brzmieć nonsensownie, gdyż oznacza, jakby podatki były karą za dostęp do bezpłatnych usług publicznych. W samej nazwie tego święta można doszukać się metafory, że podatnicy są uwięzieni w spirali podatkowej i tylko od czasu do czasu mogą liczyć na wolność podatkową. W istocie jest w tym pewna logika i pewna prawda. Kluczem porządkującym jest ekwiwalentność świadczeń wzajemnych na linii państwo–obywatel. Jeżeli nie byłaby ona gwarantowana ze strony państwa, to oznaczałoby, że podatnicy w istocie rzeczy podlegaliby kilkukrotnemu nadmiarowemu opodatkowaniu wszędzie tam, gdzie poprzez różne tytuły podatkowe nazywane eufemistycznie również składkami, państwo zmniejszałoby dochody rozporządzalne gospodarstw domowych i zyski firm, tworząc nową kategorię podatkowych wydatków konsumpcyjnych i nie amortyzowanych podatkowych wydatków inwestycyjnych. Bilans tej operacji byłby dodatni tylko wtedy, kiedy budżet państwa i budżet jednostek samorządu terytorialnego notowałby zerowy deficyt, przy zwiększonej możliwości spłaty zadłużenia publicznego i jednocześnie – zapewnieniu możliwości dalszego osiągania dobrostanu w społeczeństwie”.
O. Dr Jacek Gniadek, SVD, ekspert Centrum im. Adama Smitha, zauważył, że „Dzień Wolności Podatkowej jest w tym roku wcześniej, niż w roku ubiegłym tylko dlatego, że nastąpił nominalny wzrost PKB. Cały czas zagrożone są nie tylko portfele Polaków, ale przede wszystkim zasada subsydiarności. Papież Pius XI w roku 1931 pisał, że nie wolno odbierać poszczególnym ludziom i powierzać społeczeństwu tego, co mogą wykonać z własnej inicjatywy. Powstaje zatem pytanie, jaka jest rozsądna ilość własności prywatnej? Odpowiedź podpowiada nam angielski i katolicki pisarz Gilbert K. Chesterton, który stwierdził, że jest nią własna firma, własna farma, własny zawód. Rozproszona własność prywatna pociąga za sobą decentralizację władzy i pozostawienie owoców pracy w rodzinnych budżetach. Rządowi warto przy tek okazji przypomnieć, że jego podstawowym zadaniem jest ochrona własności prywatnej.
Według prof. Adama Mariańskiego, z Uniwersytetu Łódzkiego, założyciela Polskiego Instytutu Analiz Prawno-Ekonomicznych, „obchody dnia wolności podatkowej z każdym kolejnym rokiem przynoszą co raz większe rozgoryczenie. Nie chodzi tylko o rosnące obciążenia podatkami, składkami i opłatami. Polski system podatkowy silnie ingeruje w wolność jednostki oraz wolność gospodarczą. Jest to wynikiem populizmu polityków, zwłaszcza jak odwołują się do sprawiedliwości społecznej. Tymczasem nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż sprawiedliwość społeczna. Opiera się na subiektywnych poglądach, wrażeniach i ocenach niezależnych od ciężkiej pracy i przedsiębiorczości jednostki. To zaś prowadzi do niesprawiedliwości polegającej na arbitralnym ustalaniu przez władcę podatkowego wysokości obciążeń daninowych. Dodatkowo polski nieład to przykład rażącego niechlujstwa legislacyjnego. Jednak jego skutki odczuwają miliony podatników.
Polskiego systemu podatkowego nie da się już naprawić, trzeba go zbudować od nowa. Jednak w pierwszej kolejności należy przygotować zasadniczą reformę podatków dochodowych.”
Zdaniem prof. Roberta Gwiazdowskiego, przewodniczącego Rady Centrum im. Adama Smitha, „państwo, żeby mogło funkcjonować potrzebuje pieniędzy. Od podatników oczywiście. Niektórzy twierdzą, że państwo w ogóle nie musi funkcjonować, a inni, że państwo ma swoje pieniądze.
Mam wrażenie, że Putin nie zlikwiduje państwa więc i inni nie mogą. A ci, którzy twierdzą, że państwo ma swoje pieniądze podatków zlikwidować nie chcą. Więc musimy je jednak płacić. Niestety coraz więcej. Będziemy płacić, bo rząd nie ma jednak swoich pieniędzy. To znaczy ma – te które wcześniej były nasze.
Obok licznych podatków w tym roku szczególnie ważny jest podatek inflacyjny. Nakładany sprzecznie z konstytucją. Bo nie w drodze ustawy – czego wymaga przecież Konstytucja. Ale od lat nikomu to nie przeszkadza. A przecież z punktu widzenia podatnika, który ma 100 zł i może za nie kupić 100 bułek, jest obojętne, czy rząd zabierze mu 10 zł podatku i będzie mógł kupić 90 bułek, czy rząd doprowadzi do inflacji i za 100 zł będzie mógł kupić 90 bułek.
I potwierdza się przy okazji, co Centrum im. Adama Smitha powtarza za Jeanem Baptistą Say’em, że wszystkie podatki są przerzucalne. Wszyscy przedsiębiorcy przerzucają na klientów wyższe podatki, które rząd na nich nałożył w tzw. Nowym Ładzie. Wykorzystują do tego pretekst, jakim jest inflacja, bo gdy jej nie ma są bardziej ostrożni (choć też to robią ale nie tak szybko i bez dodatkowych „nakładek”) co jeszcze bardziej zwiększa inflację.
Kiedy będzie lepiej? Powiedzmy sobie szczerze – lepiej już było.”
Dzień Wolności Podatkowej okiem Marka Isańskiego, założyciela i prezesa Fundacja Praw Podatnika „podatki to oczywiste naruszenie prawa własności jednostki. Obywatele, co do zasady, zgodzili się, że będą je płacić. Pewnie to wielu polityków i urzędników skarbowych zdziwi, ale obywatele wręcz chcą płacić podatki. Jedni z pobudek patriotycznych, a zdecydowana większość dla tzw. „świętego spokoju”. Wiedząc, że to obowiązek, chcą go wykonać i nie mieć problemów z kontrolami, które zabierają dużo czasu. Normalny człowiek mając jedno życie chce poświęcać czas na pracę, rodzinę czy wypoczynek, a nie na prowadzenie sporu z fiskusem. Sporu o którym wie, że zawsze stoi na złej pozycji.
Konstytucja gwarantuje, że podatki muszą być racjonalne, bo nie mogą naruszać istoty prawa własności. Racjonalność ta jest w rękach parlamentu, który uchwala wysokość stawek podatkowych. Nie trzeba być zbyt uważnym obserwatorem naszej rzeczywistości aby zauważyć, że ta „racjonalność” i „nienaruszenie istoty prawa własności” nie są poważnie traktowane przez rządzących.
Niby wszyscy oni wiedzą, bądź wiedzieć powinni, to, że im niższe podatki, tym ludzie chętniej będą je dobrowolnie płacili, a im wyższe, tym większa motywacja, aby szukać rozmaitych „optymalizacji” podatkowych. Od lat przypadający w czerwcu DWP jest dowodem, że tej prostej zasady kolejni rządzący nie przestrzegają. Jednak dla wielu jest to też powód do małego optymizmu, bo po tym dniu będą pracowali rzeczywiście „dla siebie”.
Niestety są też obywatele, a nawet całe grupy, które DWP świętować nie będą, bo dla nich taki dzień nigdy nie nastąpi.
Niby wszyscy oni wiedzą, że im prostszy system podatkowy, tym obywatele sprawniej będą płacić podatki. Obywatel zapłaci tylko taki podatek jaki zrozumie, że na nim ciąży. Podatek musi jasno wynikać z ustawy, która ma chronić jego konstytucyjnych praw. Nie może on się domyślać jaki podatek właściwie ma zapłacić. Nie może być też tak, że podatki „wymyślane” są przez garstkę nadgorliwych urzędników, a tym bardziej nie może być tak, że „wymyślony” podatek zaakceptuje sądownictwo w ramach źle pojętej kontroli działania administracji, która często sprowadza się do firmowania tego co urząd zrobił, zamiast ochrony praw obywateli.
Sytuacje takie wcale nie są rzadkością i zajmuje się nimi Fundacja Praw Podatnika. Spotyka to najczęściej zwykłych, przeciętnych obywateli, np. tych, którzy w spadku po najbliższej rodzinie dostali mieszkanie obciążone kredytem. Gdy spadkobiercy nie są w stanie spłacać rat, to muszą sprzedać to mieszkanie. Otrzymane pieniądze oczywiście przekazują do banku na spłatę kredytu. Natomiast wskutek zadziwiającej interpretacji przepisów przez nadgorliwych urzędników zaakceptowanej przez orzecznictwo „wymyślono”, że państwu należy się podatek dochodowy (!) od tego, co dostał bank.
Ten podatek dochodowy pobierany od lat jest czystym wymysłem urzędniczo-sądowym. Wymuszona tą absurdalną praktyką dokonana została zmiana ustawy. Spowodowała, że nie jest on naliczany, ale dopiero od spadków nabytych po 2018 roku. Czyli nadal jest nakładany, gdy dokonano spłaty długów spadkowych ze sprzedaży mieszkania nabytego w 2017 czy 2018 roku.
Osoby, które np. spłaciły do banku 500 tys. zł kredytu wziętego przez spadkodawcę na spadkowe mieszkanie, zobowiązane są zapłacić 19% od tej kwoty podatku dochodowego, czyli muszą zapłacić 95 tys. zł podatku.
Dla większości z tych osób DWP jest dniem teoretycznym, ale w tym znaczeniu, że nie nastąpi nigdy”.
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (1)