-
1. Data: 2007-07-13 09:03:24
Temat: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: Paszczak <s...@h...pl>
Default.
Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą, która - pewnie po
znajomości - zamiast miejsca pracy w McDonaldzie czy szalecie miejskim
dostała stanowisko w Urzędzie Skarbowym. Wydawało mi się, że osobom z
porażeniem mózgowym w ramach integracji ze społeczeństwem powinno się
dawać mniej odpowiedzialne zajęcia. Ale tej się trafiła posadka w US.
A było to tak. Firma wysyła dużo do UE i za granicę. A więc VAT 0%, a więc
co miesiąc pojawiają się wnioski o zwrot VATu. Żeby nie drażnić urzędników
(wiadomo, w naszym kraju urzędas to pan i władca - jak będzie miał zły
humor, to zniszczy każdą firmę) firma prosi o zaliczenie VATu na poczet
dochodowego (tzn. żeby nie wypłacać żywej kasy podatnikowi, bo na myśl
o czymś takim każdy urzędas szcza w gacie). Ale to nie pomaga.
Miesiąc pierwszy, wezwanie do US. Są faktury unijne, ale "z dokumentacji
nie wynika, że towar został dostarczony do odbiorcy na terenie innego
państwa UE". W ustawie jest napisane, że takimi potwierdzeniami mogą być
np. dokumenty od firmy transportowej, korespondencja handlowa z klientem,
potwierdzenie zapłaty, itd. Wszystko jest dołączone do faktury.
"No ale ja nie jestem pewna". To co mam, głupia kurwo, zrobić, żebyś była
pewna? Jest potwierdzenie nadania kurierem, jest wydruk trackingu paczki. Co
ci nie pasuje? "No bo na tym trackingu jest tylko napisane, że paczka
została dostarczona do miasta przeznaczenia, a nie że do odbiorcy" (firma
kurierska pisze w trackingu np. "Doręczono: Paris, France. Odebrał: Jean
Reno" - a odbiorcą jest firma, Jean Reno jest pracownikiem firmy).
No ale - mówię jej - na liście przewozowym jest napisane "Odbiorca: XXX, Nr
listu przewozowego: YYY", następnie na trackingu jest napisane "Nr listu
przewozowego: YYY, Doręczono.". To przecież, kurwa, znaczy, że doręczono
do odbiorcy przesyłki, a nie do punktu skupu złomu! "No tak, ale ja nie mam
pewności, najlepiej jakby Pan przyniósł potwierdzenie podpisane przez
odbiorcę".
Kurwa, nie dość, że Polska jest jedynym tak zjebanym krajem w UE, gdzie
przepisy wymagają takich potwierdzeń (a rząd w tym czasie albo pieprzy się z
Rydzykiem, albo ma wakacje - w każdym razie ma ważniejsze sprawy na głowie,
niż upraszczanie absurdalnych przepisów), to jeszcze pozostawiają tyle
swobody interpretacji urzędasowi (bo mówią "to albo to", a dla urzędniczki
inne dowody są niepewne, więc woli podpis odbiorcy).
No nic, skończyło się na potwierdzeniach przysłanych faksem. Musiałem trochę
naopowiadać klientom, dlaczego coś takiego muszą przysłać i że to wcale nie
chodzi o to, że mają jakąś fakturę niezapłaconą i wyciągam od nich takiego
potwierdzenia, żeby ich zaraz ścignąć w sądzie.
No ale zapytałem, co robić w przyszłości, żeby nie prosić klientów o pisemne
potwierdzenia. Nie wiem, proszę porozmawiać z kierownikiem - ale jest teraz
na urlopie, więc proszę porozmawiać z zastępcą. Porozmawiałem. Wyszło, że
wystarczy list przewozowy i tracking, ale lepiej żeby na liście był podany
numer faktury, żeby było wiadomo, że dana przesyłka jest ściśle powiązana z
daną fakturą.
Wracam do tępej biurwy i mówię jej, jak będziemy teraz robić. A ona dalej
swoje, że dla niej i tak nie wynika z tego trackingu, że towar doręczono do
konkretnej firmy. Żebym przyniósł oświadczenie od firmy kurierskiej, że
jeśli na liście przewozowym jest odbiorca X i numer listu Y, a na trackingu
numer Y i informacja, że doręczono, to wynika z tego, że doręczono do X.
Kurwa, przyniosę ci też oświadczenie kurii metropolitalnej, że dwa razy dwa
to cztery!
Ale to nie koniec. "No a poza tym na fakturze jest napisane np. jakieś tam
urządzenie - sztuk 2. A na liście przewozowym jest napisane - kilogramów 3.
No i nie pasuje, więc nie będę mogła tego przyjąć jako potwierdzenia
odbioru." AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRRRRRGGGGGGGGHHHHHHHHH!!!!!!
!!!!!!!!
"Dzisiaj wrócił już kierownik, więc proszę z nim jeszcze porozmawiać". To po
chuj mnie wysyłałaś do zastępcy, skoro jego opinia jest nic nie warta?!?
Dobra, to był pierwszy miesiąc, jakieś cztery wizyty po 1-2h każda, czyli
stracone 0 zł, bo jak wiemy czas i wysiłek podatnika są gówno warte.
Miesiąc drugi. Teraz przypierdalamy się do eksportu. Są faktury, są SADy,
niby wszystko git. Ale paniusia wyciąga swój zaśliniony kajet pt. 'ustawa o
podatku od towarów i usług' i czyta - stawkę 0% można zastosować, jeśli
podatnik posiada dokument potwierdzający wywóz towaru poza UE. No to jest
SAD - mówię jej. "A skąd mam wiedzieć, że ten SAD potwierdza wywóz poza UE?"
Kobieto, kto cię dopuścił do tej pracy?!? Tłumaczę, jak ostatniemu tępakowi
- to jest SAD, to jest urzędowy dokument, tu jest napisane "Urząd Celny
wyjścia", jest pieczątka "objęto procedurą wywozu", jest podpis celnika, na
odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!! Jak nie ma, jak jest! Myślisz,
że jak samolot leci do Chin i przelatuje nad granicą, to z Dorohuska
wystrzeliwują celnika z katapulty, żeby sprawdził pasażerom paszporty?!?
"No ale skąd ja mam wiedzieć, że to poleciało samolotem?" Co to kurwa ma
do rzeczy - zastanawiamy się, czy przekroczyło granice UE, a nie czym
leciało. Gdyby jechało samochodem, to by przekroczyło granicę w Kukurykach,
jak leci samolotem, to przekracza granicę w Warszawie czy w Katowicach.
"No bo tutaj jest pole 'rodzaj transportu na granicy', ale tu jest wpisane
'4' - skąd mam wiedzieć, że '4' to samolot?". Odpierdol się już od tego
samolotu!!!
"Mnie nie szkolono z prawa celnego, będę musiała się skonsultować". Ciebie,
kurwa, nawet z mycia kibli nie szkolono! Przedsiębiorca otwierający budkę ze
szmatami musi być wyszkolony z prawa handlowego, podatkowego, celnego,
pracy, BHP, przepisów ppoż - a jak czegoś nie będzie wiedział, to urzędas
zaraz go przydybie.
"Wie Pan, ja nie mogę podpisać się pod decyzję o zwrocie, jeśli nie mam
pewności, bo biorę za to odpowiedzialność". Jasne. Jak przyznajesz zwrot
należący się jak psu buda, to bierzesz odpowiedzialność. Jak nie przyznasz
tego zwrotu i trzeba będzie zwrócić po 5 latach z odsetkami i kosztami
sądowymi albo firma padnie i ludzie pójdą na bruk - to nie bierzesz
odpowiedzialności. Więc łatwiej ci nie podpisywać niczego.
Żeby jeszcze się dobić postanowiłem równolegle załatwiać drugą drobną sprawę
u innej urzędniczki - zaświadczenie o byciu zarejestrowanym jako podatnik
VAT (do odzyskania VATu zapłaconego w UE za usługi):
- pierwsza wizyta - wniosek i opłata skarbowa
- przychodzi wezwanie, że nieprawidłowy wniosek
- dzwonię i pytam, co zmienić
- druga wizyta - przynoszę poprawiony wniosek. "A dlaczego pan nie poprawił
jeszcze tutaj?". Bo jak, kurwa, dzwoniłem to nikt mi, kurwa, o tym nie
powiedział.
- trzecia wizyta - wniosek przyjęty, czekam na efekty.
A wszystko dałoby się załatwić przez Internet - klikasz, wpisujesz NIP,
dostajesz dokument z podpisem cyfrowym. 5 sekund i gotowe. I za darmo.
I bez płacenia wynagrodzeń urzędniczce przyjmującej wniosek, urzędniczce
piszącej wezwanie i urzędniczce wydającej wniosek. I bez płacenia poczcie
za wymianę listów.
W tym kraju, kurwa, nigdy, ale to nigdy nie będzie dobrze. Jakieś tam
pakiety-srakiety Kluski udają, że wprowadzają, ale i tak ważniejsze jest,
żeby udowodnić, że Miodek to SBek, że Rydzyk to wzór cnót, żeby nachapać
trochę pensyjek i napieprzyć się z sekretarkami.
Ostatnio wymyślili w różnych miastach "jedno okienko". Żeby założyć firmę
nie musisz chodzić do UM/sądu, US i GUSu - wszystko załatwisz w jednym
miejscu. Tylko że dalej dostajesz z US ten sam formularz, te same setki pól
(adres, rodzaj działalności, itd.) wypełniasz identycznie jak we wnioskach
do pozostałych instytucji. Zamiast załatwić wszystko jednym krótkim
papierkiem. Tyle, że nie stoisz dwa razy w kolejce. Chcieliśmy jak
najlepiej, wyszło jak zawsze.
Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
zbombardować. I niech se PiS rządzi.
P.
-
2. Data: 2007-07-13 09:38:58
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: RoMan Mandziejewicz <r...@p...pl>
Hello Paszczak,
Friday, July 13, 2007, 11:03:24 AM, you wrote:
[...]
> "No ale ja nie jestem pewna". To co mam, głupia kurwo, zrobić, żebyś
> była pewna?
Czytam i czytam... I odnoszę nieodparte wrażenie, że oczekiwane były
inne "argumenty" niż te, których użyłeś. Moim zdaniem po prostu
dopominała się o łapówę.
[...]
--
Best regards,
RoMan mailto:r...@p...pl
-
3. Data: 2007-07-13 09:53:30
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: news <a...@i...pl>
>
> Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
> zbombardować. I niech se PiS rządzi.
Etam, PiS rzadzi od niedawna. Te wszystkie durne przepisy to robota
gejow z SLD, AWS, UW i reszty tej zydomasonerii.
Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.
-
4. Data: 2007-07-13 09:54:23
Temat: Odp: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: "Osikowski Grzegorz" <o...@e...pl>
Użytkownik Paszczak <s...@h...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:f77f4s$qtb$...@j...tahoe.pl...
> Default.
>
> Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą, która - pewnie po
> znajomości - zamiast miejsca pracy w McDonaldzie czy szalecie miejskim
> dostała stanowisko w Urzędzie Skarbowym.
<CIACH>
Wierze - zawsze jak mam wezwanie do us to mi sie jakieś horrory śnią po
nocach i jak pomyślę, że musze rozmawiać z tymi ludzimi to wysypki dostaje -
ale jest na to sposób - jak Ci babsko wyjeżdza z czymś takim to się z nią
nie pierdol za przeproszeniem tylko poproś o wykładnie/uzasadnienie na
piśmie - muszą tam napisac co i jak wg. obowiązujących przepisów. Kierownik
się pod tym podpisuje więc raczej mu będzie zależało, żeby wszystko było w
porządku. A takie babska z okienek co się na swojej robocie nie znają i
dopierdzielają się do wszystkiego bo się im nudzi po prostu olewaj. U mnie
sprawa spadkow ciągneła się pół roku bo cały czas im czegoś brakowało, nie
pasowało, pani na urlop poszła i nikt inny nie mógł się zająć sprawą itp. W
końcu nie wytrzymałem, w 2 tyg chyba dokończyli wszystko co im nie pasowało.
PS. 1 raz taki nieśmiały tutaj, więc witam wszystkich :)
--
Pozdro
Mowso
-
5. Data: 2007-07-13 09:59:11
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: "my way" <y...@n...pl>
Użytkownik "Paszczak" <s...@h...pl> napisał w wiadomości
news:f77f4s$qtb$1@jaszczomp.tahoe.pl...
żeby nie było :) - przeczytałam całość
ale pytanie mam tylko do tego fragmentu:
> A było to tak. Firma wysyła dużo do UE i za granicę. A więc VAT 0%, a więc
> co miesiąc pojawiają się wnioski o zwrot VATu.
po co te wnioski?
pozdrawiam
-
6. Data: 2007-07-13 10:13:16
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: Marek 'marcus075' Karweta <m...@g...com>
Z otwartego w dniu piątek 13 lipca 2007 11:03 archiwum pl.pregierz wyjęta
została teczka TW Paszczak. W teczce czytamy:
> Default.
Ech... Zawsze śmieszyło mnie jak moja mama się wnerwiała na urzędu skarbowe
i ZUSy, bo dzwoniła do tych miejskich i do 3-4 z miast sąsiednich. Bywało
tak, że dostawała 4-5 różnych odpowiedzi, które wzajemnie się wykluczały
(?!!!).
--
Pozdrowienia,
Marek 'marcus075' Karweta mailto:m...@g...com
GG: 3585538 | JID: m...@j...autocom.pl
"błogosławieństwo PiS nie pokona ekonomii. Nawet w IV RP." Raf256
-
7. Data: 2007-07-13 10:20:21
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: "Seoman" <r...@t...op.pl>
news wrote:
> Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.
ehe... hehehe... HAAAHAHAHAHA HAHAHA HAHA
Pozdrawiam,
Seoman
-
8. Data: 2007-07-13 10:20:41
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: "Yamma" <y...@w...pl>
Użytkownik "news" <a...@i...pl> napisał w wiadomości
news:f77i65$cjp$1@mx1.internetia.pl...
>>
>> Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
>> zbombardować. I niech se PiS rządzi.
>
> Etam, PiS rzadzi od niedawna.
Hmm. 2 lata, to "od niedawna"? Taki rząd Buzka, np. został powołany jesienią
1997 roku a niecały rok później wprowadził 4 duże reformy.
yamma
-
9. Data: 2007-07-13 10:21:15
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: Marek 'marcus075' Karweta <m...@g...com>
Z otwartego w dniu piątek 13 lipca 2007 11:53 archiwum pl.pregierz wyjęta
została teczka TW news. W teczce czytamy:
> Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.
Królestwo Polskie, władza absolutna... A gdzie to normalnie?
--
Pozdrowienia,
Marek 'marcus075' Karweta mailto:m...@g...com
GG: 3585538 | JID: m...@j...autocom.pl
"błogosławieństwo PiS nie pokona ekonomii. Nawet w IV RP." Raf256
-
10. Data: 2007-07-13 10:26:55
Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>
On Fri, 13 Jul 2007, Paszczak wrote:
> Default.
:)
Niestety jest tak, że pewnych spraw nie da się przeskoczyć bez
pewnej straty czasu. Ale zauważ, że piszesz o takim stanie, kiedy
ten czas tracisz I TAK.
Więc nie narzekaj, jak spytam dlaczego nie straciłeś jeszcze trochę ;)
> Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą
Szkoda. Zamknąłeś sobie drogę do skorzystania z faktu, że urzędnik
na służbie jest "osobą publiczną" - w zakresie tej służby oczywiście.
Z tego że pewien poziom irytacji może przekroczyć odporność człowieka :)
nie wynika, że uzewnętrznienie jej obelgami jest najskuteczniejsze!
Popatrz na to tak: nie zadajesz *nam* pytania "co zrobić?" :)
Zadajesz je w kontekście owej urzędniczki.
A spytam tak przezornie: artykuł 126 Ordynacji czytałeś? (ktoś
z grupowiczów mnie pouczył, że nie mam się powoływać na KPA w którym
to samo zapisali, bo to Ordynacja jest "przepisem bardziej szczegółowym")
Oczywiście pomjam meritum sprawy, czyli 125 :), idzie o samą "walkę".
Forma ustna MOŻE być stosowana (to już z KPA), ale to jest tylko
wyjątek.
Przyglądamy się Twojemu opisowi:
> Miesiąc pierwszy, wezwanie do US. Są faktury unijne, ale "z dokumentacji
> nie wynika, że towar został dostarczony do odbiorcy na terenie innego
> państwa UE".
Na piśmie?
> "No ale ja nie jestem pewna".
"poproszę na piśmie".
> ci nie pasuje? "No bo na tym trackingu jest tylko napisane, że paczka
> została dostarczona do miasta przeznaczenia, a nie że do odbiorcy" (firma
> kurierska pisze w trackingu np. "Doręczono: Paris, France. Odebrał: Jean
> Reno" - a odbiorcą jest firma, Jean Reno jest pracownikiem firmy).
I to trzeba dołączyć do 'reklamacji' ;) (znaczy zażalenia na czynność)
> swobody interpretacji urzędasowi (bo mówią "to albo to", a dla urzędniczki
> inne dowody są niepewne, więc woli podpis odbiorcy).
To nie ma wyjścia - potrzebne są dowody!
Znaczy dowody, ze urzędnik odmawia przyjęcia tej informacji - bo niby
jak chcesz złożyć zażalenie?
> No ale zapytałem, co robić w przyszłości, żeby nie prosić klientów o pisemne
> potwierdzenia. Nie wiem, proszę porozmawiać z kierownikiem
O. Dobra nasza.
[...wizyta...]
> Wracam do tępej biurwy i mówię jej, jak będziemy teraz robić. A ona dalej
> swoje, że dla niej i tak nie wynika z tego trackingu, że towar doręczono do
> konkretnej firmy. Żebym przyniósł oświadczenie od firmy kurierskiej
To do sytuacji PRZYSZŁEJ czy PRZESZŁEJ?
Jak do przyszłej - "spróbuję".
Jak do przeszłej - "nie mam" :>
> Ale to nie koniec. "No a poza tym na fakturze jest napisane np. jakieś tam
> urządzenie - sztuk 2. A na liście przewozowym jest napisane - kilogramów 3.
> No i nie pasuje, więc nie będę mogła tego przyjąć jako potwierdzenia
> odbioru." AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRRRRRGGGGGGGGHHHHHHHHH!!!!!!
!!!!!!!!
"Może mi to Pani dać na piśmie?"
> podatnik posiada dokument potwierdzający wywóz towaru poza UE. No to jest
> SAD - mówię jej. "A skąd mam wiedzieć, że ten SAD potwierdza wywóz poza UE?"
>
> Kobieto, kto cię dopuścił do tej pracy?!? Tłumaczę, jak ostatniemu tępakowi
> - to jest SAD, to jest urzędowy dokument, tu jest napisane "Urząd Celny
> wyjścia", jest pieczątka "objęto procedurą wywozu", jest podpis celnika, na
> odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
> Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
> państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!! Jak nie ma, jak jest! Myślisz,
> że jak samolot leci do Chin i przelatuje nad granicą, to z Dorohuska
> wystrzeliwują celnika z katapulty, żeby sprawdził pasażerom paszporty?!?
Błąd, poważny. Znaczy z normalnym urzędnikiem tak się robi, że się
tłumaczy własny punkt widzenia oraz objaśnia posiadaną wiedzę - urzędnik
też człowiek. Ale skoro NIE CHCE...
Skoro widać że się NIE DA, to zacytuję raz jeszcze:
> odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
> Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
> państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!!
...."poproszę na piśmie"!
Ty myślisz, że jak będzie kontrola, to będzie Cię uprzedzać "lepiej niech
Pan nie pokazuje faktury za oba telefony, bo przyczepimy się że jeden
jest do użytku osobistego" czy jak? ;)
Oczywiście - sprawy trzeba załatwiać w miarę "rozsądnie" i sprawnie.
Ale jak się NIE DA, to strona potrzebuje DOWODÓW że druga strona robi
coś nie tak.
I podatnika to TEŻ DOTYCZY!
Jak NAM powiesz, że urzędnika Ci odrzuciła odliczenie VAT na podstawie
twierdzenia że "w Warszawie nie ma granicy" to raczej Ci uwierzymy.
Ale dla urzędu takie ustne twierdzenie dowodem nie będzie - na nic.
Akurat z US przebojów w tym stylu nie miałem - ale wyciąganie wniosków że
tylko w US się czepiają byłoby pochopne ;)
> "No bo tutaj jest pole 'rodzaj transportu na granicy', ale tu jest wpisane
> '4' - skąd mam wiedzieć, że '4' to samolot?".
"...ja też nie wiem!"
> "Mnie nie szkolono z prawa celnego, będę musiała się skonsultować".
Niestety tu masz problem: wnerwiony nie stwierdzasz tego co trzeba:
"to poproszę, w miarę możliwości w terminie".
Niestety TEGO nie przeskoczysz - i US i my mamy terminy na załatwianie
spraw :(
> "Wie Pan, ja nie mogę podpisać się pod decyzję o zwrocie, jeśli nie mam
> pewności, bo biorę za to odpowiedzialność". Jasne. Jak przyznajesz zwrot
> należący się jak psu buda, to bierzesz odpowiedzialność. Jak nie przyznasz
> tego zwrotu i trzeba będzie zwrócić po 5 latach z odsetkami i kosztami
> sądowymi albo firma padnie i ludzie pójdą na bruk - to nie bierzesz
> odpowiedzialności.
Tak.
Ale za to odpowiadają nasi szanowni ustawodawcy :(
> Żeby jeszcze się dobić postanowiłem równolegle załatwiać drugą drobną sprawę
> u innej urzędniczki - zaświadczenie o byciu zarejestrowanym jako podatnik
> VAT (do odzyskania VATu zapłaconego w UE za usługi):
> - pierwsza wizyta - wniosek i opłata skarbowa
> - przychodzi wezwanie, że nieprawidłowy wniosek
> - dzwonię i pytam, co zmienić
> - druga wizyta - przynoszę poprawiony wniosek. "A dlaczego pan nie poprawił
> jeszcze tutaj?". Bo jak, kurwa, dzwoniłem to nikt mi, kurwa, o tym nie
> powiedział.
> - trzecia wizyta - wniosek przyjęty, czekam na efekty.
No i tu niestety nie mam pomysłu :(
Wracając do meritum:
- tak, opisałem sprowadzenie przypadku pierwszego do przypadku drugiego :>,
czyli wielokrotnych wizyt w urzędzie. Niestety, bez PISEMNYCH dowodów
nie ma od czego się odwołać!
- jak już jest pismo, to trzeba sobie rozważyć, czy pisemne odrzucenie
dowodów razem ze zażaleniem najpierw przynosimy do pokazania kierownikowi
z pytaniem "przecież Pan ustalał inaczej, czy trzeba występować
formalnie?" czy urzędowe zażalenie (5 zł niestety) "Do: Naczelnik
Urzędu Skarbowego w...".
- z pismem że w Warszawie nie ma granicy tak samo, tyle że pytanie
do kierownika brzmi "czy ja to mam opublikować w Internecie???"
:)
Tak OT:
Z moich "osiągów" w walce na papierki za szczytowe osiągnięcie mam
(moje) pytanie o podstawę prawną stwierdzenia że "rowery w ilościach
niehurtowych" (tak to ująłem) "stanowią materiał łatwopalny" poparte
uwagą że nic poniżej rozporządzenia ministra mnie nie interesuje :>
- skoro SAMI się na taką tezę powołali.
Też straciłem sporo czasu, ale administracja (w walce o trzymanie
roweru na strychu) sama wpędziła się w pułapkę :>
I nie ma wyjścia - papierek musi być :(, nawet jak urzędnik
o tym nie wie to "pisemne załatwianie spraw" jest obowiązującą
formą.
pzdr, Gotfryd